Kazdy Chrzescijanin, slyszac okreslenie "owieczki" od razu ma przed oczami Jezusa jako pasterza - Dobrego Pasterza dbajacego o swoje owieczki. Pasterzem okresla sie rowniez kaplanow, ktorzy bywaja roznymi opiekunami powierzonych sobie owiec.
Owce to dosc specyficzne zwierzeta. Sa posluszne, chadzaja za przewodnikiem stada, daja sie latwo okielznac, poddaja sie strzyzeniu bez wyrywania. Ale latwo sie gubia i brakuje im instynktu pozwalajacego odnalezc droge do domu, tak jak robia to inne zwierzeta. Dlatego musza miec pasterza, ktory w razie potrzeby pojdzie na poszukiwania i przyprowadzi zgube w bezpieczne miejsce.
Nigdy nie myslalam o sobie w kategoriach pasterskich, tak mialam wbity do glowy obraz pasterza mezczyzny i to wlasnie jakiegos kaplana. Tymczasem po ostatniej lekturze artykulu napisanego przez Nancy Campbell, zrozumialam, ze slowa Jezusa "Pas owieczki moje" odnosza sie do kazdej matki.
W momencie poczecia zostajemy powolane do strzezenia tej malej owieczki, ktora Bog nas obdarza. Musimy strzec jej bardziej niz pasterz owcy, ktora moze stracic zdrowie czy zycie. My musimy dbac o zycie ale rowniez o rozwoj ciala i duszy tej malenkiej istotki.
Bycie matka to powolanie i dar od Boga - brzmi patetycznie, ale to prawda. Od nas zalezy jak wychowamy nasze dzieci.
20 lat temu, gdy stawalam przed oltarzem, nie myslalam o Tych dzieciach, ktore nam Bog da. Raczej odsuwalismy z mezem mysl o dziecku najdalej, jak to bylo mozliwe. Nie chcielismy podejmowac sie wychowania dzieci, dopoki nie bedziemy gotowi. W swojej mlodzienczej zarozumialosci uwazalismy, ze musimy najpierw miec czas dla siebie a dzieci moga poczekac. Rozwiajalismy sie zawodowo ku dumie naszych rodzicow, radzilismy sobie coraz lepiej finansowo i mielismy wielke plany biznesowe. Po kilku latach malzenstwa uznalismy, ze pora na dopelnienie rodziny i po 9 miesiacach powitalismy nasze Pierworodne.
Zawsze slyszelismy, ze dziecko przewraca malzenstwo do gory nogami. Nasze Dziecko rowniez je przewrocilo - ale zrobilo tez cos innego - przewrocilo nasz system wartosci. Poczulismy, a w szczegolnosci ja, ze nic innego nie jest na swiecie wazne, tylko wlasnie to Male Stworzenie, W jednej chwili z obiecujacej businesswoman, stalam sie pasterka.
Czytalam niedawno historie kobiety, ktora wybrala zycie prawdziwej pasterki. Pochodzaca z miasta dziewczyna, nie mjaca zadnych rolniczych powiazan, zachwycila sie zyciem weterynarza na prowincji po obejrzeniu serialu telewizyjnego. Nie miala szans na studia wterynaryjne, wiec postanowila nauczyc sie wszystkiego w praktyce. I zostala pasterka. Po prawie 20 latach ma pod opieka 900 owiec plus 7 wlasnych Owieczek. :) Podziwiam ja i jest dla mnie prawdziwa bohaterka. Niestety znam osoby, ktore uwazaja, ze jest po prostu glupia, bo sama wybrala sobie takie trudne zycie i jeszcze zmusila do tego dzieci. I nie dadza sobie wytlumaczyc, ze to jest powolanie, ze ona jest zadowolona, bo robi to co kocha, chociaz na pewno ma trudne chwile. Oczywiscie mogla wybrac wygodne zycie w miescie z 1-2 dzieci i miec tych chwil mniej. Ale ona chce byc opiekunka tych wszytkich powierzonych jej istnien. Chce je przyjmowac na swiat, chce do nich wstawac w nocy lub nie klasc sie wcale w cudownym czasie narodzin. Chce je opatrywac, szukac w razie potrzeby i sprowadzac do domu. Radosc sprawia jej patrzenie na jej stado i poczucie dobrze wykonanej pracy.
Tak samo kazda matka, ktora traktuje swoje dziecko jako najcenniejszy skarb, powierzony pod jej opieke, napelnia sie radoscia i spokojem widzac spiace, spokojne malenstwo - a pozniej troche przerosniete malenstwo ;) Napelnia sie spokojem wewnetrzym nie zdjac sobie sprawy z tego, ze wlasnie wypelnia powierzone jej przez Boga zadanie i to jest to, co przynosi taki pokoj.
Takie szczescie jednak nie pasuje zlu, ktore zrobi wszystko aby namieszac w Bozych planach. Matka slyszy, ze jej dziecko juz jest duze i powinna je wyslac do zlobka, przedszkola, znalezc opiekunke i isc do pracy. Uzywa do tego babcie, ciocie, zyczliwe sasiadki. Najczesciej jednak wydaje se, ze matka musi isc do pracy, bo sytuacja finansowa tego wymaga. Pieniadze to jest argument, ktory przemawia najsilniej ( o bzdurach typu - czas dla matki, socjalizacja dziecka nawetnie wspomne)
Ktora matka nie ma wyrzutow sumienia, ze oddaje swoje dziecko pod czyjas opieke? Zaglusza je na rozne sposoby. Tymczasem powinna sluchac serca, bo tylko ona najlepiej zrozumie swoje dziecko. Tylko ona jest w stanie zaspokoic potrzeby emocjonalne swojego dziecka - mowie o wczesnym dziecinstwie. Kazda kobiete mozna zastapic w pracy, ale zadnej matki zastapic sie nie da - kazda jest dla wlasnego dziecka niezastapialna.
Bog przeznaczyl Ciebie na matke tego dziecka, ktore otrzymalas i to jest Twoja najwazniejsza misja do spelnienia - wychowanie - bycie jego pasterzem. "Biada pasterzowi niepożytecznemu, który opuszcza trzodę!" Zach. 11:17
Wyslanie dziecka do przedszkola, szkoly, to jest rowniez opuszczenie - to jest oddanie dziecka na wiele godzin w obce rece - a raczej pozostawienie na pastwe losu - miedzy wilki. Nie mozna nazwac wychowywaniem przekazywania informacji i pilnowania, zeby sobie dzieci nie zrobily krzywdy.
My mamy dzieci strzec przed zlem. Przed wszystkim, co moze miec wplyw na ich przyszle zycie, na ich dusze. Gdy wypuscimy dzieci w swiat bez odpowiedniego przygotowania, nie beda w stanie same sie obronic. Czesto slysze, ze trzymamy nasze dzieci pod kloszem. Odpowiadam, ze nie pod kloszem, tylko w domu. Podobnie jak sadzonki zanim je wysadzimy do ogrodka. Sadzonki musza byc silne i dobrze ukorzenione, zeby przyjely sie, ladnie rosly i wydaly obfite plony gdy nadejdzie czas. Tak samo z naszymi dziecmi - dopoki nie beda wystarczajaco silne i nie beda mialy solidnych korzeni, dopoty beda uczone w domu. Mam nadzieje, ze wiecej matek uslyszy o tym, ze nie musza oddawac swoich dzieci do szkoly, tylko moga wypelniac swoje pasterskie powolanie tak dlugo, jak bedzie potrzeba z nauczaniem wlacznie. Bog nam wyznaczyl zadanie do wykonania i zapewni srodki. Gdy zostalam pasterka i zrezygnowalam ze swojej kariery, nasza sytuacja finansowa ulegla czasowo pogorszeniu. dzieki temu musielismy inaczej spojrzec na swiat i zaczac rozsadniej korzysac z tego, co mielismy. Pozniej, dzieki zblizaniu sie do Boga, uwierzylismy Jego Slowu i okazalo sie, ze Bog zawsze dostarcza nam to, czego nam potrzeba. Jesli Bog dba o ptaszki i robaczki, ubiera kwiaty, to tym bardziej dba o swoje owce. Pan jest moim Pasterzem i niczego mi nie braknie - niczego, czego mi potrzeba a nie tego, co mi sie wydaje potrzebne.
Pasterz prowadzi swoje stada na zielone pastwiska. Tak samo matka-pasterka musi zadbac o odzywianie swoich owieczek . Planowac jadlospis, przygotowywac zdrowe posilki i dbac, aby dzieci nie jadly bezwartosciowych smieci. Sama musze sie ciagle doksztalcac w tym kierunku, bo wiadomo jak rozni sie obecna zywnosc od tego, czym my bylismy karmieni.
Do "zielonych pastwisk" nalezy tez odzywianie umyslu. Podsuwanie tego, co sluzy rozwojowi a ograniczanie tego, co szkodzi. Moje "owieczki" juz same odrzucaja to, co jest smieciem.
Owce to zwierzeta, ktore nie sa w stanie sie umyc same. Pasterz musi zadbac o odpowiednia dlugosc ich welny (oprocz starych odmian, ktre potrafia zrzucic runo), obcinac racice, sprawdzac stan czesci ciala pod ogonem, zeby nie zagniezdzily sie tam larwy much. Dzieci rowniez i w tym przypominaja owieczki a matki jeszcze bardzie pasterzy.
Dziekuje Bogu, ze pozwolil nam dorosnac do podjecia sie pasterskich obowiazkow. Dzieki temu nie posluchalismy glosow otoczenia i sami stalismy sie owcami kierujacymi sie owczym pedem, zamiast wlasnym sercem i rozumem. Zdecydowanie wolimy byc pasterzami wykonujacymi polecenia Glownego Pasterza.
Zycze wszystkim Matkom, aby nie baly sie stawic czola wilkom i staly sie takimi pasterzami swoich trzodek jak Dawid, ktory lwom owce zabieral. I spiewal radosnie na chwale Pana (my mozemy spiewac z naszymi owieczkami - on nie mogl ;)