Wednesday 20 August 2014

Pas owieczki moje...

Kazdy Chrzescijanin, slyszac okreslenie "owieczki" od razu ma przed oczami Jezusa jako pasterza -  Dobrego Pasterza dbajacego o swoje owieczki.  Pasterzem okresla sie rowniez kaplanow, ktorzy bywaja roznymi opiekunami powierzonych sobie owiec.

Owce to dosc specyficzne zwierzeta. Sa posluszne, chadzaja za przewodnikiem stada, daja sie latwo okielznac, poddaja sie strzyzeniu bez wyrywania. Ale latwo sie gubia i brakuje im instynktu pozwalajacego odnalezc droge do domu, tak jak robia to inne zwierzeta. Dlatego musza miec pasterza, ktory w razie potrzeby pojdzie na poszukiwania i przyprowadzi zgube w bezpieczne miejsce.

Nigdy nie myslalam o sobie w kategoriach pasterskich, tak mialam wbity do glowy obraz pasterza mezczyzny i to wlasnie jakiegos kaplana. Tymczasem po ostatniej lekturze artykulu napisanego przez Nancy Campbell, zrozumialam, ze slowa Jezusa "Pas owieczki moje" odnosza sie do kazdej matki.

W momencie poczecia zostajemy powolane do strzezenia tej malej owieczki, ktora Bog nas obdarza. Musimy strzec jej bardziej niz pasterz owcy, ktora moze stracic zdrowie czy zycie. My musimy dbac o zycie ale rowniez o rozwoj ciala i duszy tej malenkiej istotki.
Bycie matka to powolanie i dar od Boga - brzmi patetycznie, ale to prawda. Od nas zalezy jak wychowamy nasze dzieci. 
20 lat temu, gdy stawalam przed oltarzem, nie myslalam o Tych dzieciach, ktore nam Bog da. Raczej odsuwalismy z mezem mysl o dziecku najdalej, jak to bylo mozliwe. Nie chcielismy podejmowac sie wychowania dzieci, dopoki nie bedziemy gotowi. W swojej mlodzienczej zarozumialosci uwazalismy, ze musimy najpierw miec czas dla siebie a dzieci moga poczekac. Rozwiajalismy sie zawodowo ku dumie naszych rodzicow, radzilismy sobie coraz lepiej finansowo i mielismy wielke plany biznesowe. Po kilku latach malzenstwa uznalismy, ze pora na dopelnienie rodziny i po 9 miesiacach powitalismy nasze Pierworodne.
Zawsze slyszelismy, ze dziecko przewraca malzenstwo do gory nogami. Nasze Dziecko rowniez je przewrocilo - ale zrobilo tez cos innego - przewrocilo nasz system wartosci. Poczulismy, a w szczegolnosci ja, ze nic innego nie jest na swiecie wazne, tylko wlasnie to Male Stworzenie, W jednej chwili z obiecujacej businesswoman, stalam sie pasterka.

Czytalam niedawno historie kobiety, ktora wybrala zycie prawdziwej pasterki. Pochodzaca z miasta dziewczyna, nie mjaca zadnych rolniczych powiazan, zachwycila sie zyciem weterynarza na prowincji po obejrzeniu serialu telewizyjnego. Nie miala szans na studia wterynaryjne, wiec postanowila nauczyc sie wszystkiego w praktyce.  I zostala pasterka.  Po prawie 20 latach ma pod opieka 900 owiec plus 7 wlasnych Owieczek. :) Podziwiam ja i jest dla mnie prawdziwa bohaterka. Niestety znam osoby, ktore uwazaja, ze jest po prostu glupia, bo sama wybrala sobie takie trudne zycie i jeszcze zmusila do tego dzieci. I nie dadza sobie wytlumaczyc, ze to jest powolanie, ze ona jest zadowolona, bo robi to co kocha, chociaz na pewno ma trudne chwile. Oczywiscie mogla wybrac wygodne zycie w miescie z 1-2 dzieci i miec tych chwil mniej. Ale ona chce byc opiekunka tych wszytkich powierzonych jej istnien. Chce je przyjmowac na swiat, chce do nich wstawac w nocy lub nie klasc sie wcale w cudownym czasie narodzin. Chce je opatrywac, szukac w razie potrzeby i sprowadzac do domu. Radosc sprawia jej patrzenie na jej stado i poczucie dobrze wykonanej pracy.
Tak samo kazda matka, ktora traktuje swoje dziecko jako najcenniejszy skarb, powierzony pod jej opieke, napelnia sie radoscia i spokojem widzac spiace, spokojne malenstwo - a pozniej troche przerosniete malenstwo ;) Napelnia sie spokojem wewnetrzym nie zdjac sobie sprawy z tego, ze wlasnie wypelnia powierzone jej przez Boga zadanie i to jest to, co przynosi taki pokoj.
Takie szczescie jednak nie pasuje zlu, ktore zrobi wszystko aby namieszac w Bozych planach. Matka slyszy, ze jej dziecko juz jest duze i powinna je wyslac do zlobka, przedszkola, znalezc opiekunke i isc do pracy. Uzywa do tego babcie, ciocie, zyczliwe sasiadki. Najczesciej jednak wydaje se, ze matka musi isc do pracy, bo sytuacja finansowa tego wymaga. Pieniadze to jest argument, ktory przemawia najsilniej ( o bzdurach typu - czas dla matki, socjalizacja dziecka nawetnie wspomne)
Ktora matka nie ma wyrzutow sumienia, ze oddaje swoje dziecko pod czyjas opieke? Zaglusza je na rozne sposoby. Tymczasem powinna sluchac serca, bo tylko ona najlepiej zrozumie swoje dziecko. Tylko ona jest w stanie zaspokoic potrzeby emocjonalne swojego dziecka - mowie o wczesnym dziecinstwie. Kazda kobiete mozna zastapic w pracy, ale zadnej matki zastapic sie nie da - kazda jest dla wlasnego dziecka niezastapialna.
Bog przeznaczyl Ciebie na matke tego dziecka, ktore otrzymalas i to jest Twoja najwazniejsza misja do spelnienia - wychowanie - bycie jego pasterzem. "Biada pasterzowi niepożytecznemu, który opuszcza trzodę!" Zach. 11:17 
Wyslanie dziecka do przedszkola, szkoly, to jest rowniez opuszczenie - to jest oddanie dziecka na wiele godzin w obce rece - a raczej pozostawienie na pastwe losu - miedzy wilki. Nie mozna nazwac wychowywaniem przekazywania informacji i pilnowania, zeby sobie dzieci nie zrobily krzywdy. 
My mamy dzieci strzec przed zlem. Przed wszystkim, co moze miec wplyw na ich przyszle zycie, na ich dusze. Gdy wypuscimy dzieci w swiat bez odpowiedniego przygotowania, nie beda w stanie same sie obronic. Czesto slysze, ze trzymamy nasze dzieci pod kloszem. Odpowiadam, ze nie pod kloszem, tylko w domu. Podobnie jak sadzonki zanim je wysadzimy do ogrodka. Sadzonki musza byc silne i dobrze ukorzenione, zeby przyjely sie, ladnie rosly i wydaly obfite plony gdy nadejdzie czas. Tak samo z naszymi dziecmi - dopoki nie beda wystarczajaco silne i nie beda mialy solidnych korzeni, dopoty beda uczone w domu. Mam nadzieje, ze wiecej matek uslyszy o tym, ze nie musza oddawac swoich dzieci do szkoly, tylko moga wypelniac swoje pasterskie powolanie tak dlugo, jak bedzie potrzeba z nauczaniem wlacznie. Bog nam wyznaczyl zadanie do wykonania i zapewni srodki. Gdy zostalam pasterka i zrezygnowalam ze swojej kariery, nasza sytuacja finansowa ulegla czasowo pogorszeniu. dzieki temu musielismy inaczej spojrzec na swiat i zaczac rozsadniej korzysac z tego, co mielismy. Pozniej, dzieki zblizaniu sie do Boga, uwierzylismy Jego Slowu i okazalo sie, ze Bog zawsze dostarcza nam to, czego nam potrzeba. Jesli Bog dba o ptaszki i robaczki, ubiera kwiaty, to tym bardziej dba o swoje owce. Pan jest moim Pasterzem i niczego mi nie braknie - niczego, czego mi potrzeba a nie tego, co mi sie wydaje potrzebne.

 Pasterz prowadzi swoje stada na zielone pastwiska. Tak samo matka-pasterka musi zadbac o odzywianie swoich owieczek . Planowac jadlospis, przygotowywac zdrowe posilki i dbac, aby dzieci nie jadly bezwartosciowych smieci. Sama musze sie ciagle doksztalcac w tym kierunku, bo wiadomo jak rozni sie obecna zywnosc od tego, czym my bylismy karmieni. 
Do "zielonych pastwisk" nalezy tez odzywianie umyslu. Podsuwanie tego, co sluzy rozwojowi a ograniczanie tego, co szkodzi. Moje "owieczki" juz same odrzucaja to, co jest smieciem.

Owce to zwierzeta, ktore nie sa w stanie sie umyc  same. Pasterz musi zadbac o odpowiednia dlugosc ich welny (oprocz starych odmian, ktre potrafia zrzucic runo), obcinac racice, sprawdzac stan czesci ciala pod ogonem, zeby nie zagniezdzily sie tam larwy much. Dzieci rowniez i w tym przypominaja owieczki a matki jeszcze bardzie pasterzy.

Dziekuje Bogu, ze pozwolil nam dorosnac do podjecia sie pasterskich obowiazkow. Dzieki temu nie posluchalismy glosow otoczenia i sami stalismy sie owcami kierujacymi sie owczym pedem, zamiast wlasnym sercem i rozumem. Zdecydowanie wolimy byc pasterzami wykonujacymi polecenia Glownego Pasterza.
Zycze wszystkim Matkom, aby nie baly sie stawic czola wilkom i staly sie takimi pasterzami swoich trzodek jak Dawid, ktory lwom owce zabieral. I spiewal radosnie na chwale Pana (my mozemy spiewac z naszymi owieczkami - on nie mogl ;)






Wednesday 19 February 2014

"Niech ta Księga Prawa będzie zawsze na twych ustach: rozważaj ją w dzień i w nocy, abyś ściśle spełniał wszystko, co w niej jest napisane, bo tylko wtedy powiedzie ci się i okaże się twoja roztropność." Ks. Jz:1,8

Jozue zostal wybrany przez Boga na nastepce Mojzesza po jego smierci i mial dalej prowadzic Lud Wybrany do Ziemi Obiecanej. Aby Jozue mogl podolac tak waznemu zadaniu, musial byc dobrze przygotowany i miec w kims oparcie. Takim oparciem bylo czywiscie Bog i jego Ksiega Prawa. Wiedzial jak latwo ludzie moga zbladzic i zgrzeszyc - wystarczylo wczesniej, ze Mojzesz poszedl na gore Synaj a juz Zydzi zrobili zlotego cielca, pomimo ze Bog sam im sie objawil.

Slowo Boze daje oparcie w chwilach zwatpienia, sile w chwilach slabosci, ale aby sie na Nim opierac, trzeba Je znac. Nie wystarcza krotkie urywki zaslyszane gdzies w kosciele.
Pan Jezus powiedzial wyraznie - "Nie samym chlebem zyje czlowiek, lecz kazdym slowem, ktore pochodzi z ust Bozych" Mt.4:4 - jesli chleb jest podstawa naszego wyzywienia, tak samo Slowa Boze powinny byc podstawa naszego zycia.

Wiele z nas dba o zdrowie, o zdrowe cialo wlasne i rodziny. Staramy sie zdrowo odzywiac, przestrzegac zalecen, diet, sluchamy roznych dietetykow, lykamy witaminy. Probujemy nie dac sie skusic na smieciowe jedzenie. Wszystko dla zdrowia fizycznego.
A co robimy da naszego zdrowia duchowego? Czy odzywiamy sie tym, co daje nam sile, uzdrawia dusze i strzeze ja od chorob? Czy raczej odzywiamy sie sieczka, smieciowym pozywieniem serwowanym przez media? Ile czasu poswiecamy na rozmowy o filmach, serialach czy wiadomosciach? A czy znajdujemy czas na przeczytanie wiadomosci od Boga? na chwile rozmowy, przemyslen czy po prostu bycia w obecnosci Bozej? Nie musimy isc do kosciola, aby westchnac do Tego, ktory tylko czeka abysmy sie odezwali. On czeka, zebysmy przyszli do niego z naszymi smutkami ( z tym chyba nakczesciej ludzie przychodza), z radosciami czy naszym zwyklym codziennym zyciem. Czy nawet pogadac o tym co sie uslyszalo w tv - ja nie mowie, ze mamy tylko z Biblia w reku siedziec a telewizor zamknac w szafce - chociaz przydaloby sie polozyc Biblie gdzies bardziej pod reka.
Nie myslicie, ze Bog lubi jak sie przyjdzie do Niego po prostu pogadac? nie odklepac formulke, przeprosic, poprosic czy podziekowac. Ale tak pogadac jak z najlepszym przyjacielem, ktorym On wlasnie jest.  Nie tym starym dziadkiem z rozwiana broda na tronie, przypominajacym Zeusa bez pioruna w dloni.

Czasem wystarczy rano przeczytac jeden wers z Biblii, przemyslec go sobie szykujac sniadanie dla dzieci czy w drodze do pracy. Bog nie wymaga od nas rozmowy na kleczkach, chociaz pewnie sie nie obrazi jesli w ten sposob oddamy mu hold. Czym innym jest upadniecie na kolana przed Jego majestatem, bo tak nasze serce czuje a czym innym klekanie z przyzwyczajenia. To tak jak otrzymywanie kartek urodzinowych czy swiatecznych. Ja nie znosze kartek ze zdawkowym wesolych swiat, wszystkiego najlepszego itd - jeszcze gorzej jak zyczenia sa wydrukowane i ktos wysilil sie jedynie na zlozenie podpisu. Odklepane modlitwy sa wlasnie takimi kartkami. Lepsze jest jedno westchnienie z glebi serca, niz wyspiewane na kolanach litanie, bo akurat taki miesiac mamy.

Znalazlam madre slowa wypowiedziane przez Karyn Kedar, ktora jest rabinem w synagodze w USA -
“Prayer is sinful when boring.
Its purpose is to have moments of awareness and understanding.”

 - modlitwa jest grzeszna, gdy jest nudna. Jej celem jest osiagniecie chwili swiadomosci i zrozumienia.

Bog czeka na nasza modlitwe praca, naszym zabieganiem, zmeczeniem. Bedac matka malych dzieci - i teraz majac jeszcze male dziecko - moje prawdziwe rozmowy z Bogiem najczesciej odbywaja sie w kuchni lub pod prysznicem. Ktos sie zachnie, ze w takim miejscu i gola - ale to jest jedyne miejsce i czas kiedy jestem w domu sama i moge sie skupic. A Bog mnie stworzyl i wie jak wygladam ;).
Wczesniej, kiedy starsze dzieci dluzej spaly i nie potrzebowaly mnie w kazdej minucie, mialam komfort wygospodaraowania porankow tylko dla Boga, kiedy caly dom jeszcze spal. Teraz moje najmlodsze dziecie budzi sie jak tylko wyjde z sypialni i nie odstepuje mnie na krok przez caly dzien.
Staram sie rano przeczytac fragment Biblii, - to zajmuje moment -gdyz przekonalam sie, ze jest on prawie zawsze dopasowany do mojej sytuacji w danym momencie. Nie pamietam juz ile razy znalazlam pokrzepienie w bardzo trudnych okresach. Ile razy te slowa przypominaja mi o milosci Bozej i moge pozniej chodzic caly dzien z piosenka na ustach. Nie musimy prowadzic calego narodu przez pustynie, ale nasze zadanie jest rownie wazne.

To jest tak jak ze zdrowym sniadaniem. Jesli zjemy rano pyszny, pelnowartosciowy posilek, energii wystarcza nam na bardzo dlugo i dzien idzie gladko. Wrzucimy cos w pospiechu, szybko jestesmy glodni i szukamy czegos do podgryzania. ( a to sie czesto konczy dodatkowymi centymetrami ;))

Polecam poranne czytanie - mozna samemu otworzyc Biblie na dowolnej stronie i przeczytac fragment, ktory wpadnie w oczy. Mozna skorzystac z serwisow chrzesciajanskich - nie ma znaczenia denominacja - Biblia jest wszedzie taka sama. Czytania koscielne na dany dzien daja duzo do myslenia, jesli przeczyta sie je samemu i przemedytuje.  Ja w czasach porannych medytacji prowadzilam notatnik z zapiskami moich mysli i czytan na dany dzien i mam nadzieje do niego powrocic wkrotce.
Odzywiajmy sie Slowem Bozym, abysmy zdrowo rosli jako dzieci Boze :)


A na dobranoc  :)
Jak dobrze jest dziękować  Ci Panie        
I śpiewać Psalm Twojemu imieniu
I opowiadać rano twoje  miłosierdzie
A w nocy wierność Twoją,przy dziesięciostrunnej 
 harfie i lutni i dzwięcznej cytrze

Jak dobrze jest dziękować  Ci Panie
I śpiewać Psalm Twojemu imieniu
I opowiadać rano twoje  miłosierdzie
A w nocy wierność Twoją przy dziesięciostrunnej 
 harfie i lutni i dzwięcznej cytrze



Tuesday 18 February 2014

"Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Ufa jej serce małżonka, któremu na zyskach nie zbywa. Nie czyni mu ona źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia.
O len się stara i wełnę, starannie pracuje rękami. Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka. Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdzieli domowi, a obowiązki swoim służebnicom.
Myśli o roli i ją kupuje, z zarobku rąk swoich zasadza winnicę. Przepasuje mocą swe biodra, umacnia swoje ramiona. Już widzi pożytek z swej pracy; jej lampa wśród nocy nie gaśnie.
Wyciąga ręce po kądziel, jej palce chwytają wrzecionu. Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce. Dla domu śniegu się nie boi, bo cały dom odziany na lata.
Sporządza sobie okrycia, jej szaty z bisiora i purpury. W bramie jej mąż szanowany, gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie. Płótno wyrabia ona i sprzedaje, pasy dostarcza kupcowi. Siła i godność jej strojem, śmieje się do dnia przyszłego. Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe pouczenia. Bada bieg spraw domowych, nie jada chleba lenistwa.
Powstają synowie, by uznać jej szczęście, i mąż, aby ją sławić: "Wiele niewiast pilnie pracuje, lecz ty przewyższasz je wszystkie!"
Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno; należy chwalić niewiastę, co się boi Pana. Dajcie jej część dobra z pracy jej rąk pochodzącego i w bramie niech czyny jej chwalą!" Ks. Przyslow 31:10,31

Ile z nas matek, zon zna ten tekst? Ile z nas wie, ze w Biblii zapisano hymn pochwalny na czesc matek i zon, ktore dbaja o swoja rodzine tak jak Bog przykazal? Podejrzewam, ze niewiele kobiet slyszalo o tym fragmencie. Jasne, ze w obecnych czasach nasza sytuacja wyglada inaczej i nie musimy postepowac tak, jak kobiety z zamierzchlych czasow. Nie zwalnia nas to jednak z odpowiedzialnosci z zapewnienia dobrobytu rodzinie. Za kazdym razem, gdy czytam ktorys z wersow, podziwiam madrosc tego, ktory to napisal i zastanawiam sie jak ja wypadam w porownaniu do tej niewiasty.

"Serce małżonka jej ufa, na zyskach mu nie zbywa, nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia." -moj maz chyba sie zgodzi, ze w tym punkcie przypominam biblijna zone. Nie czyni mu zle - co dla nas jest czynieniem zla? - zamkniecie sie na potrzeby meza, narzekanie i marudzenie, niedocenianie jego wysilkow i niewspieranie w realizacji planow. Owszem - mezczyzni sa rozni, niektorzy sa dosc trudnymi osobnikami. Niektorzy przyjeli poze bycia macho, inni sa zagubionymi dziecmi, niektorzy maja zlamane serca, ktore wplywaja na ich zachowanie. Najgorsze jest to, ze nie da sie z nimi za bardzo pogadac od serca i wyjasnic tego, co gdzies tkwi cierniem. My kobiety lubimy gadac, potrafimy wyartykulowac co nam dolega a mezczyzni najczesciej milcza. I najgorsze co mozemy zrobic, to im gadac bez ustanku. Jaki bedzie skutek gadania? - zlosc i wywolanie negatywnych emocji. Oczywsicie mamy prawo wyrzucic z siebie nasze zale jak miarka sie przebierze - ale im rzadziej miarka sie przebierze, tym lepiej.
Z biegiem lat malzenstwa wypracowalam sobie model postepowania, gdy czuje ze zbliza sie moment powiedzenia co mi lezy na sercu. Przyjelam zasade odczekania 3 dni zanim powiem pierwsze slo, ktore moze uruchomic lawine.  Czasem to wystarczy, zeby moje hormony sie uspokoily ( tez Was pewnie bardziej maz denerwuje, gdy hormony szaleja i czasem moze biedak uslyszec cos, czego w innym dniu byscie nie powiedzialy) Staram sie spojrzec na niego jak obca z zewnatrz i sporbowac dostrzec to co pozytywne, odnalezc tego czlowieka, w ktorym sie zakochalam wiele lat temu. I wiecie co - najczesciej zapominam o tym co mnie denerwowalo, co sie ukladalo w wyrzuty i dochodze do wniosku, ze to nie jest wazne. Ze wole byc ta, ktora zrobi mezowi herbate, przykryje go kocem, gdy zdrzemnie sie na kanapie i upiecze mu ciasto, ktore lubi.
Do idealu mi jeszcze duzo brakuje, bo czasem sie zapominam i stawiam mu nierelane wymagania, ale staram sie pamietac, zeby wspierac go w jego planach i podtrzymywac na duchu, gdy brakuje mu pewnosci siebie. Mezczyzni nie lubia sie do tego przyznawac, ale kazdy z nich chce, zeby zona w niego wierzyla i mowila mu o tym - za malo mowimy pozytywnych rzecz naszym mezom a stanowczo za duzo marudzimy ;)
malzenstwo, zona, maz, milosc, wiernosc