Wednesday, 19 February 2014

"Niech ta Księga Prawa będzie zawsze na twych ustach: rozważaj ją w dzień i w nocy, abyś ściśle spełniał wszystko, co w niej jest napisane, bo tylko wtedy powiedzie ci się i okaże się twoja roztropność." Ks. Jz:1,8

Jozue zostal wybrany przez Boga na nastepce Mojzesza po jego smierci i mial dalej prowadzic Lud Wybrany do Ziemi Obiecanej. Aby Jozue mogl podolac tak waznemu zadaniu, musial byc dobrze przygotowany i miec w kims oparcie. Takim oparciem bylo czywiscie Bog i jego Ksiega Prawa. Wiedzial jak latwo ludzie moga zbladzic i zgrzeszyc - wystarczylo wczesniej, ze Mojzesz poszedl na gore Synaj a juz Zydzi zrobili zlotego cielca, pomimo ze Bog sam im sie objawil.

Slowo Boze daje oparcie w chwilach zwatpienia, sile w chwilach slabosci, ale aby sie na Nim opierac, trzeba Je znac. Nie wystarcza krotkie urywki zaslyszane gdzies w kosciele.
Pan Jezus powiedzial wyraznie - "Nie samym chlebem zyje czlowiek, lecz kazdym slowem, ktore pochodzi z ust Bozych" Mt.4:4 - jesli chleb jest podstawa naszego wyzywienia, tak samo Slowa Boze powinny byc podstawa naszego zycia.

Wiele z nas dba o zdrowie, o zdrowe cialo wlasne i rodziny. Staramy sie zdrowo odzywiac, przestrzegac zalecen, diet, sluchamy roznych dietetykow, lykamy witaminy. Probujemy nie dac sie skusic na smieciowe jedzenie. Wszystko dla zdrowia fizycznego.
A co robimy da naszego zdrowia duchowego? Czy odzywiamy sie tym, co daje nam sile, uzdrawia dusze i strzeze ja od chorob? Czy raczej odzywiamy sie sieczka, smieciowym pozywieniem serwowanym przez media? Ile czasu poswiecamy na rozmowy o filmach, serialach czy wiadomosciach? A czy znajdujemy czas na przeczytanie wiadomosci od Boga? na chwile rozmowy, przemyslen czy po prostu bycia w obecnosci Bozej? Nie musimy isc do kosciola, aby westchnac do Tego, ktory tylko czeka abysmy sie odezwali. On czeka, zebysmy przyszli do niego z naszymi smutkami ( z tym chyba nakczesciej ludzie przychodza), z radosciami czy naszym zwyklym codziennym zyciem. Czy nawet pogadac o tym co sie uslyszalo w tv - ja nie mowie, ze mamy tylko z Biblia w reku siedziec a telewizor zamknac w szafce - chociaz przydaloby sie polozyc Biblie gdzies bardziej pod reka.
Nie myslicie, ze Bog lubi jak sie przyjdzie do Niego po prostu pogadac? nie odklepac formulke, przeprosic, poprosic czy podziekowac. Ale tak pogadac jak z najlepszym przyjacielem, ktorym On wlasnie jest.  Nie tym starym dziadkiem z rozwiana broda na tronie, przypominajacym Zeusa bez pioruna w dloni.

Czasem wystarczy rano przeczytac jeden wers z Biblii, przemyslec go sobie szykujac sniadanie dla dzieci czy w drodze do pracy. Bog nie wymaga od nas rozmowy na kleczkach, chociaz pewnie sie nie obrazi jesli w ten sposob oddamy mu hold. Czym innym jest upadniecie na kolana przed Jego majestatem, bo tak nasze serce czuje a czym innym klekanie z przyzwyczajenia. To tak jak otrzymywanie kartek urodzinowych czy swiatecznych. Ja nie znosze kartek ze zdawkowym wesolych swiat, wszystkiego najlepszego itd - jeszcze gorzej jak zyczenia sa wydrukowane i ktos wysilil sie jedynie na zlozenie podpisu. Odklepane modlitwy sa wlasnie takimi kartkami. Lepsze jest jedno westchnienie z glebi serca, niz wyspiewane na kolanach litanie, bo akurat taki miesiac mamy.

Znalazlam madre slowa wypowiedziane przez Karyn Kedar, ktora jest rabinem w synagodze w USA -
“Prayer is sinful when boring.
Its purpose is to have moments of awareness and understanding.”

 - modlitwa jest grzeszna, gdy jest nudna. Jej celem jest osiagniecie chwili swiadomosci i zrozumienia.

Bog czeka na nasza modlitwe praca, naszym zabieganiem, zmeczeniem. Bedac matka malych dzieci - i teraz majac jeszcze male dziecko - moje prawdziwe rozmowy z Bogiem najczesciej odbywaja sie w kuchni lub pod prysznicem. Ktos sie zachnie, ze w takim miejscu i gola - ale to jest jedyne miejsce i czas kiedy jestem w domu sama i moge sie skupic. A Bog mnie stworzyl i wie jak wygladam ;).
Wczesniej, kiedy starsze dzieci dluzej spaly i nie potrzebowaly mnie w kazdej minucie, mialam komfort wygospodaraowania porankow tylko dla Boga, kiedy caly dom jeszcze spal. Teraz moje najmlodsze dziecie budzi sie jak tylko wyjde z sypialni i nie odstepuje mnie na krok przez caly dzien.
Staram sie rano przeczytac fragment Biblii, - to zajmuje moment -gdyz przekonalam sie, ze jest on prawie zawsze dopasowany do mojej sytuacji w danym momencie. Nie pamietam juz ile razy znalazlam pokrzepienie w bardzo trudnych okresach. Ile razy te slowa przypominaja mi o milosci Bozej i moge pozniej chodzic caly dzien z piosenka na ustach. Nie musimy prowadzic calego narodu przez pustynie, ale nasze zadanie jest rownie wazne.

To jest tak jak ze zdrowym sniadaniem. Jesli zjemy rano pyszny, pelnowartosciowy posilek, energii wystarcza nam na bardzo dlugo i dzien idzie gladko. Wrzucimy cos w pospiechu, szybko jestesmy glodni i szukamy czegos do podgryzania. ( a to sie czesto konczy dodatkowymi centymetrami ;))

Polecam poranne czytanie - mozna samemu otworzyc Biblie na dowolnej stronie i przeczytac fragment, ktory wpadnie w oczy. Mozna skorzystac z serwisow chrzesciajanskich - nie ma znaczenia denominacja - Biblia jest wszedzie taka sama. Czytania koscielne na dany dzien daja duzo do myslenia, jesli przeczyta sie je samemu i przemedytuje.  Ja w czasach porannych medytacji prowadzilam notatnik z zapiskami moich mysli i czytan na dany dzien i mam nadzieje do niego powrocic wkrotce.
Odzywiajmy sie Slowem Bozym, abysmy zdrowo rosli jako dzieci Boze :)


A na dobranoc  :)
Jak dobrze jest dziękować  Ci Panie        
I śpiewać Psalm Twojemu imieniu
I opowiadać rano twoje  miłosierdzie
A w nocy wierność Twoją,przy dziesięciostrunnej 
 harfie i lutni i dzwięcznej cytrze

Jak dobrze jest dziękować  Ci Panie
I śpiewać Psalm Twojemu imieniu
I opowiadać rano twoje  miłosierdzie
A w nocy wierność Twoją przy dziesięciostrunnej 
 harfie i lutni i dzwięcznej cytrze



Tuesday, 18 February 2014

"Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Ufa jej serce małżonka, któremu na zyskach nie zbywa. Nie czyni mu ona źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia.
O len się stara i wełnę, starannie pracuje rękami. Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka. Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdzieli domowi, a obowiązki swoim służebnicom.
Myśli o roli i ją kupuje, z zarobku rąk swoich zasadza winnicę. Przepasuje mocą swe biodra, umacnia swoje ramiona. Już widzi pożytek z swej pracy; jej lampa wśród nocy nie gaśnie.
Wyciąga ręce po kądziel, jej palce chwytają wrzecionu. Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce. Dla domu śniegu się nie boi, bo cały dom odziany na lata.
Sporządza sobie okrycia, jej szaty z bisiora i purpury. W bramie jej mąż szanowany, gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie. Płótno wyrabia ona i sprzedaje, pasy dostarcza kupcowi. Siła i godność jej strojem, śmieje się do dnia przyszłego. Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe pouczenia. Bada bieg spraw domowych, nie jada chleba lenistwa.
Powstają synowie, by uznać jej szczęście, i mąż, aby ją sławić: "Wiele niewiast pilnie pracuje, lecz ty przewyższasz je wszystkie!"
Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno; należy chwalić niewiastę, co się boi Pana. Dajcie jej część dobra z pracy jej rąk pochodzącego i w bramie niech czyny jej chwalą!" Ks. Przyslow 31:10,31

Ile z nas matek, zon zna ten tekst? Ile z nas wie, ze w Biblii zapisano hymn pochwalny na czesc matek i zon, ktore dbaja o swoja rodzine tak jak Bog przykazal? Podejrzewam, ze niewiele kobiet slyszalo o tym fragmencie. Jasne, ze w obecnych czasach nasza sytuacja wyglada inaczej i nie musimy postepowac tak, jak kobiety z zamierzchlych czasow. Nie zwalnia nas to jednak z odpowiedzialnosci z zapewnienia dobrobytu rodzinie. Za kazdym razem, gdy czytam ktorys z wersow, podziwiam madrosc tego, ktory to napisal i zastanawiam sie jak ja wypadam w porownaniu do tej niewiasty.

"Serce małżonka jej ufa, na zyskach mu nie zbywa, nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia." -moj maz chyba sie zgodzi, ze w tym punkcie przypominam biblijna zone. Nie czyni mu zle - co dla nas jest czynieniem zla? - zamkniecie sie na potrzeby meza, narzekanie i marudzenie, niedocenianie jego wysilkow i niewspieranie w realizacji planow. Owszem - mezczyzni sa rozni, niektorzy sa dosc trudnymi osobnikami. Niektorzy przyjeli poze bycia macho, inni sa zagubionymi dziecmi, niektorzy maja zlamane serca, ktore wplywaja na ich zachowanie. Najgorsze jest to, ze nie da sie z nimi za bardzo pogadac od serca i wyjasnic tego, co gdzies tkwi cierniem. My kobiety lubimy gadac, potrafimy wyartykulowac co nam dolega a mezczyzni najczesciej milcza. I najgorsze co mozemy zrobic, to im gadac bez ustanku. Jaki bedzie skutek gadania? - zlosc i wywolanie negatywnych emocji. Oczywsicie mamy prawo wyrzucic z siebie nasze zale jak miarka sie przebierze - ale im rzadziej miarka sie przebierze, tym lepiej.
Z biegiem lat malzenstwa wypracowalam sobie model postepowania, gdy czuje ze zbliza sie moment powiedzenia co mi lezy na sercu. Przyjelam zasade odczekania 3 dni zanim powiem pierwsze slo, ktore moze uruchomic lawine.  Czasem to wystarczy, zeby moje hormony sie uspokoily ( tez Was pewnie bardziej maz denerwuje, gdy hormony szaleja i czasem moze biedak uslyszec cos, czego w innym dniu byscie nie powiedzialy) Staram sie spojrzec na niego jak obca z zewnatrz i sporbowac dostrzec to co pozytywne, odnalezc tego czlowieka, w ktorym sie zakochalam wiele lat temu. I wiecie co - najczesciej zapominam o tym co mnie denerwowalo, co sie ukladalo w wyrzuty i dochodze do wniosku, ze to nie jest wazne. Ze wole byc ta, ktora zrobi mezowi herbate, przykryje go kocem, gdy zdrzemnie sie na kanapie i upiecze mu ciasto, ktore lubi.
Do idealu mi jeszcze duzo brakuje, bo czasem sie zapominam i stawiam mu nierelane wymagania, ale staram sie pamietac, zeby wspierac go w jego planach i podtrzymywac na duchu, gdy brakuje mu pewnosci siebie. Mezczyzni nie lubia sie do tego przyznawac, ale kazdy z nich chce, zeby zona w niego wierzyla i mowila mu o tym - za malo mowimy pozytywnych rzecz naszym mezom a stanowczo za duzo marudzimy ;)
malzenstwo, zona, maz, milosc, wiernosc